Rozpoczynamy dziś na blogu cykl gościnnych artykułów. Zapraszam na wpis „Samodyscyplina – 4 praktyczne sposoby na realizowanie swoich zadań” napisany przez Karolinę, która na codzień jest księgową, a jedną z jej pasji jest rozwój osobisty.
Czy uważasz się za człowieka zdyscyplinowanego?
Czy znasz kogoś, kto jest lub uważa się za mistrza samodyscypliny? Jak to jest, że ja nigdy nie nazwałabym siebie kimś takim i nawet jeśli moje cele regularnie odhaczam, zadania idą jak po maśle, to zawsze uważam, że można się zorganizować i zdyscyplinować jeszcze lepiej.
Samodyscyplina to wieczna walka z najtrudniejszym przeciwnikiem – z samym sobą. Walczysz, poddajesz się, walczysz i znowu się potykasz. Trwa to non stop. Zakładasz sobie jakiś plan, przychodzi spadek formy i kolejna wywrotka. To umiejętność kontroli, pracy nad sobą, słabościami, pokonywaniem ograniczeń. Umiejętność cieszenia się z sukcesu, przyjemności po wykonanym wysiłku. To nie jest coś z czym się rodzimy, to mit. Samodyscyplinę się robi.
Zaplanowałaś sobie aktywność fizyczną 3 razy w tygodniu, nastawiasz zmotywowana budzik na 6 rano. Jest moc, jest energia!
Jest rano, dzwoni budzik i zaczyna się walka…
Wstać. Nie wstać. Wstać, nie wstać. Jeszcze 5 minut dośpię i wstaję. Mija 5 minut a walka nadal trwa! Z biegiem czasu jest już tylko trudniej ☺
Znasz to?
To czy wstanę czy nie, jest podjęciem przez Ciebie decyzji, czy chwilowy spadek motywacji, zaspanie, zmęczenie i słabość wpłynie na coś większego, na zdrowie, samopoczucie, dumę i pewność siebie w dłuższej perspektywie czasu?
A tak w ogóle, zastanawiałaś się kiedyś po co nam ta samodyscyplina? Po co w ogóle robisz coś, czego nie musisz, nikt Ci nie każe, nie zmusza, a robisz to tylko dlatego, bo chcesz osiągnąć jakiś cel? Bez sensu. Ja wiele razy słyszałam: po co ci to?
No to teraz dobrze się zastanów, po co Ci samodyscyplina?
Jeśli tu jesteś to pewnie doskonale znasz odpowiedź na to pytanie. No więc, po co robię coś, czego nie muszę? Po co zmuszam się mimo braku chęci, weny, motywacji?
Dla rozwoju siebie,
poczucia spełnienia,
osiągania celów,
pełniejszego życia,
pewność siebie,
lubienia i zaufania do samej siebie,
wdzięczności,
sprawczości,
poczucia wpływu i kontroli nad własnym życiem,
spokoju,
zadowolenie z siebie,
radości, że sama do czegoś doszłam,
poczucia, że podołam w przyszłości dużym wyzwaniom, trudnościom.
Jeśli Twoja samodyscyplina ma Ci dać choć jedną z powyższych rzeczy to jest to dobry trop. Im bardziej lubisz siebie, ufasz sobie, tym bardziej lubisz innych. Kiedy przekraczasz własne ograniczenia, kolejne wyzwania będą wydawały Ci się mniejsze. Robisz to dla bycia szczęśliwą wewnątrz i na zewnątrz. Za każdym razem, kiedy jesteś zdyscyplinowana masz poczucie satysfakcji, pewnie to sprawka endorfin, które wydzielają się w Twoim mózgu, dokładnie tak samo działa to po wykonanym treningu. Nie znam nikogo, kto żałowałby wykonanego wysiłku fizycznego, pomimo zmęczenia ☺ Nagroda za wysiłek przychodzi zatem wcześniej niż nam się może wydawać!
No tak, ale przecież można żyć w spokoju, bez wychylania się, bez biegania co 2 dzień 6 km, na luzie, w tej samej pracy na etacie od 20 lat.
Oczywiście, że można!
Jeśli jesteś tak szczęśliwa, spełniona i nie czujesz, że Cię coś uwiera, bo wszystko się zgadza, a mając 80 lat siedząc w fotelu już jako staruszka z dumą będziesz patrzeć na swoje życie, będziesz spełniona, to gratuluję! Szczerze gratuluję Ci wygodnego życia, dokładnie tak jak tego chciałaś ☺ Masz do tego prawo!
Natomiast ja, jak i wiele kobiet z naszej społeczności mamy coś co nas uwiera. Chcemy iść ponad tłum, po prostu potrzebujemy pełniejszego życia. Podoświadczać wstawania o 6 rano aby pobiegać, wziąć udział w maratonie, zmienić pracę na zgodną ze swoimi talentami, wartościami, stworzyć sobie swoje warunki do pracy, rozwijać i poznawać swoje potrzeby, dążyć w życiu do „czegoś”. To „coś” może być wszystkim. Cokolwiek przyjdzie Ci do głowy, bo każdy jest inny i za to kocham wolność.
Ale nie dziś o wolności. Dziś skupiamy się na małych rzeczach, które robią dużą różnicę ☺.
Procent składany
Czy potrafisz się zmusić do zrobienia czego powinnaś/założyłaś w czasie w którym powinnaś?
Jak już wcześniej wspomniałam, samodyscyplina i robienie czegoś mimo braku chęci (które jest chwilowe) wymaga niesamowitej kontroli i pracy z własną głową. Jest po w pewien sposób zapłacenie ceny, świadome zadanie sobie trudu, wyjścia ze strefy komfortu aby osiągnąć dany większy cel/rezultat. Niezależnie od tego jak duży on jest! Czy to jest płynne mówienie w obcym języku za rok, regularna aktywność fizyczna, przekwalifikowanie się, przemeblowanie mieszkania, zmiana miejsca zamieszkania, stworzenie własnego podcastu itd.
Zasada nr 1 Nie zastanawiaj się czy Ci się chce
Nie dopuszczaj nawet do siebie faktu, że Cię to interesuje i ciekawi:
w sumie to wcale nie mam ani ochoty, ani weny, żeby nauczyć się wykorzystywać słówka deliberate w zdaniu. Albo nie, od poniedziałku! O tak, to zawsze i wszędzie najwłaściwsza pora na podejmowanie trudu.
Ale czekaj, czekaj, znasz to?
Jest godzina 17:35, to ja posiedzę sobie teraz szybko na fejsiku, insta ale o 18 to biorę się ostro za pracę. Czy to na pewno dobry moment abym właśnie teraz wzięła się za pisanie artykułu, czy faktycznie godzina 20.00 będzie właściwsza? Te ciuchy faktycznie takie niewyprasowane, leżą tu co prawda miesiąc ale dokładnie to jest to, co powinnam teraz zrobić! Znam to z autopsji.
Czujesz ten paradoks?
Podjęłaś właśnie decyzję, że wyprasowanie ciucha, jest ważniejsze niż napisanie fragmentu artykułu, który być może zmieni czyjeś życie lub nauczy kilkadziesiąt, setki albo tysiące osób czegoś mądrego. To Twój wybór!
Zasada nr 2 Wykonalne zadania
Nie wiem czy też tak masz, ale moją ogromną barierą jest przypisywanie sobie ambitnych celów i zadań w niewykonalnym czasie. Jak już wspomniałam temat samodyscypliny przewija się u mnie cały czas, ciągle czuję, że można jeszcze i jeszcze lepiej.
Ale weźmy pod lupę wspomniany cel: napisać artykuł o samodyscyplinie.
Tak, artykuł, który właśnie czytasz!
Nie będę wspominać jak często go przekładałam, bo zupełnym przypadkiem za każdym razem wypadało coś ważniejszego w zaplanowanym na jego pisanie czasie. Zdałam sobie sprawę z tego, że samo sformułowanie: napisać artykuł o samodyscyplinie nieświadomie wydawał mi się tak wielki , nieosiągalny, wręcz przerażający(!), że w konsekwencji nierealny do wykonania.
Kluczem jest podzielenie dużego zadania na mniejsze, aby były realne i nie przerażające do wykonania.
Przykład?
Zadanie:
- napisać artykuł.
A zamiast tego 4 mniejsze zadania rozłożone w czasie na 1 tydzień:
- rozpisać w podpunktach o czym chciałabyś tam napisać,
- szerzej opisać 2,3 podpunkty,
- opisać kolejne 2,3 podpunkty,
- dobrać 2 grafiki do napisanego już artykułu.
Mała różnica, wielka zmiana i jeszcze większa szansa na zrealizowanie!
Zasada nr 3 Rozwijaj właściwe nawyki
Wiesz, że kiedy się coś ćwiczy i utrwala przez 20 dni staje się naszym nawykiem?
Zmuszanie się do czynności jest niekomfortowe, niewygodne. Zrozum więc i zaakceptuj fakt, że łatwe drogi, wygodne nie przybliżają Cię do swojego celu.
Proste a jednocześnie trudne. Uczysz się skupienia, medytacji, języka? Po prostu rób małe drobne rzeczy/kroki przez 30 dni bez zastanawiania czy Ci się je chce robić. Jest duże prawdopodobieństwo, że będzie to Twoim nawykiem!
Czy wiesz, że można w sobie wyrobić nawet nawyk odwagi? Im częściej wystawiasz siebie na zderzenie z lękiem, poczuciem dyskomfortu tym szybciej strach mija. Pamiętasz jak uczyłaś się jeździć samochodem? Ja pamiętam swoje przerażenie pożyczając auto swojej siostry. Im częściej do niego wsiadałam, pokonując za każdym razem lęk tym szybciej się nauczyłam nim jeździć. Jak to mówią, wszystko wydaje się trudne zanim stanie się łatwe ☺
Zasada nr 4 Planuj w określonych jednostkach czasu, zapisuj to.
Plan na dany dzień działa cuda. Rozsądny plan na dany dzień, a jeszcze określony w czasie działa mega cuda! Przetestuj.
Już samo ZAPISANIE zadania na papierze i nadanie mu czasu wykonania powoduje, że Twój mózg już to ma. Chaos w głowie rodzi chaos w życiu. Plan na papierze zwalnia mózg z myślenia ciągle o rzeczach „to do” i daje mu przestrzeń do koncentracji. To trochę jak z drogą, którą idziesz. Zaplanowana, przemyślana zgodnie z wartościami i celami doprowadzi Cię prosto do nich! Przypadkowa, bez Twojej kontroli spowoduje, że będziesz się poruszać tam, gdzie Cię zawieje 😉
Pamiętaj, że nie chodzi o to, żeby dawać sobie na bary jeszcze i jeszcze więcej. Bardziej rozsądne jest rezygnować z jednej mniej ważnej rzecz (kupienie pierogów niż ich ulepienie) żeby zrobić przestrzeń dla większej.
Jeśli coś nie musi być zrobione, ma NIE BYĆ zrobione. Z czego Ty możesz zrezygnować w przyszłym tygodniu?
Priorytety i wartości
Bycie zdyscyplinowanym wymaga podjęcia bardzo ważnej decyzji i odpowiedzi na pytanie:
co jest dla mnie ważniejsze?
Pójść na imprezę czy przerobić kurs do zawodu, do którego chciałabym się przygotować? Odpalić Netflixa w zimny i mokry wieczór czy przebiec w deszczu 6 km? Kupić kolejną sukienkę na promo w sieciówce czy zrobić test Gallupa i poznać swoje talenty?
Odpowiedź na te dylematy jest kluczem!
Nie da się robić 10 rzeczy na raz, tym bardziej, kiedy Twój mózg wypluwa wręcz rzeczy, które chciałabyś zrobić. Jest to błędne koło, które nigdy się nie kończy.
Jak sobie z tym radzić?
Wypisz na dużej kartce wartości, które masz. TERAZ.
Jeszcze się nad tym nie zastanawiałaś?
Zrób to ćwiczenie.
Znasz już swoje wartości? Sprawdź czy się nie pozmieniały od ostatniego czasu 😉
Done? Napisane?
Pamietaj, że działanie a nie czytanie daje rezultaty.
Ufam, że teraz już na pewno je masz.
Więcej o wyznaczaniu celów opowiemy Wam w innym artykule, bo jest to niezła kobyła do przegadania ☺ ale już dziś polecam Ci napisać ważny dla Ciebie cel na kartce papieru, na którym chcesz się aktualnie skupić. Zastanów się.
Wywieś go teraz w miejscu, gdzie często jesteś (tak, może być lodówka, wyświetlacz w telefonie, lusterko w łazience). Możesz też codziennie przepisywać swoje cele w zeszycie, co już samo w sobie wymaga ogromnej determinacji i samodyscypliny (podobno wszyscy ludzie sukcesu tak robią i działa cuda :D) ale zakładając, że jesteśmy zwykłymi śmiertelnikami na początku swojej ścieżki do osiągania dużych celów, spiszmy je raz i niech z nami będą codziennie.
Generalnie chodzi o to, żebyś widziała cel tak często jak to jest możliwe. Nieważne czy myjesz zęby, robisz kanapkę czy idziesz spać. Powoduje to kodowanie go w Twojej głowie, przypominasz sobie o nim częściej, jest on obok Ciebie.
Kiedy masz już swój piękny i ważny cel tuż obok swoich wartości samo planowanie tygodnia, dnia staje się łatwiejsze. Twoja głowa podsuwa Ci rozwiązania, zaczynasz się zastanawiać czy faktycznie popołudnie na zakupy w galerii nie zastąpić półgodzinnymi zakupami online i nagle znajduje się czas na książkę, która leży samotna od 6 miesięcy.
Zaplanuj sobie 3 najważniejsze zadania w ciągu dnia i zacznij właśnie od nich. Reszta pójdzie już z górki, bo najtrudniejsze będą już zrobione. Ot, taka mini technika planowania.
Pamiętaj, że wszystko co robisz jest Twoim wyborem. Ba, powiem Ci więcej.
Wszystko czego nie zdecydujesz się robić – też jest Twoim wyborem!
Tak, to gorzka, niemiła i okrutna prawda! Niepodejmowanie działania również jest Twoim wyborem. Być może do tej pory nie miałaś tej świadomości ale nie będziemy Cię oszukiwać ☺ A jeśli szukasz poklepania po ramieniu, odrobinę znajdziesz go w kolejnym akapicie.
Autorefleksja
Okej, mnie też zdarza się dzień lenia, zmęczenie. To jest trudne, niekomfortowe i wkurzające. Rozumiem frustrację, kiedy łuhuuu, zaplanowałam tak ambitny tydzień! Zrobię WSZYSTKO co przyszło mi do głowy, świetnie to się układa w całość. Po czym bardzo szybko przychodzi frustracja i złość.
Ostatnim kluczem na dziś jest autorefleksja, której dobrze jest się nauczyć.
Jeśli już czujesz tę złość i frustrację – zatrzymaj się. Zastanów i odpowiedz na poniższe pytanie:
Co można było zrobić lepiej i jakie wyciągam z tego wnioski?
I nie, nie… nie chodzi tutaj o to, żeby poszukać winy u kogoś. Poszukaj tego u siebie. Oczywiście nie po to, aby się bardziej zdołować! E.e. zły trop! NIE!
Wyciągnij z tego lekcję. Naucz się zastanawiać i myśleć nad tym, dlaczego czegoś nie zrobiłam, a chciałam. Samodyscyplina to ciężki kawałek chleba ale warto po niego sięgać.
Czy przypadkiem ambitność wzięła górę nad rzeczywistością? Lęk przed porażką, sukcesem, opinią ludzi? Instagram w tym tygodniu podpowiadał Ci tyle ciekawych rzeczy? Zdarzyła się tak ważna rzecz u znajomych, że żyłaś tym cały tydzień? Nie spałaś dobrze pół tygodnia, bo nie umiesz się wyciszyć? Czy po prostu część rzeczy, które robisz warto zacząć delegować, np. partnerowi? Lub po prostu z nich zrezygnować? ☺
Pozostawiam Ci to do refleksji.
Autorka: Karolina Długosz
Przeczytaj również: Praca w domu